Archiwum 02 listopada 2002


lis 02 2002 obietnica
Komentarze: 14

Zmierzch juz przykryl niedoskonalosci swiata,
Mrok otula niczym koc wszystkie istoty,
Ja, wychodze jak co dzien, na spacer,
Obserwuje zastygle w ciemnosci drzewa,
Patrze na rozswietlone miasto,
Mijam w drodze swiatynie klamstwa - kosciol,
Mijam czasem ludzi, nie patrze na ich twarze,
Nie mysle o niczym, wyciszam sie,
Jakze przyjemnie jest chodzic po prawie pustych ulicach,
Swiat wokol mnie zmienia sie szybko, ja tego nie zauwazam, zyje we wlasnym,
moze lepszym, moze gorszym, nie wiem.
Wracam do domu, starzy znow sie kluca,
Schodzi mama - ryczy na mnie
Schodzi tata - ryczy na mnie,
Pozniej ida do kosciola i mowia "...jak i my odpuszczamy".
Wedlug nich jestem zly, gorszy, jestem niczym,
A wedlug siebie jetem moze nie lepszy, ale na pewno nie taki jak oni.
Najbardziej w swiecie boje sie tego, ze za kilka lat bede taki jak oni,
Bede sie klucil z zona, jesli jakas ze mna wytrzyma,
Bede ryczal na dzieci, jesli nie uciekna.
Nie chce byc taki, chce byc inny, taki jak teraz.

faqir : :